Track byFilippo Quarti
Kurz w słońcu, W szczelinach okien Słoneczny promień. W drewnianym domu Kurz pachnie latem. W ogrodzie jabłek Czerwonych gałęzie Do ziemi warkocze. Jesteś na dole, Gotujesz kaszę, Podasz z burakiem I klopsikami. Leżę po drzemce, Nic mnie nie smuci, Dzień zapowiada się pięknie. Poręcze z rattanu To tata fotele Na taras je jeszcze Wystawił nim zamarł. W słonecznym spocie lipca, Tu w każdy kąt kochana Wpisana jest taka tęsknota, Która się budzi widzisz Jak Franek, synek z bólem brzuszka I w środku dnia dopada, Budzi się w środku nocy Zaciska żołądek skurczami tępymi I pięknem ślepym kiszki rwie. Bo to jest piosenka moich trzewi O przemijaniu i o jesieni. x4 Brodą mnie jeszcze drapał Tak drapał, że aż szeleściło Dziadek Staszek, Ojciec Staszek, Szeleściło jak jesień Pod butem. A jeszcze nie wczoraj, Jak lipiec nad głową I my w tych fotelach Na żółto Wyświeceni pogodą jak drutem. Kawę piliśmy I wino wieczorem, Donikąd nam nie uciekały Te ramy czasu Lipca, sierpnia, września. W tej ramie zdobnej Mnie się czas zatrzymał Najpiękniejszego popołudnia z tobą. I dzisiaj mi zaczął Na szali zwisać, Na szali przechylać się losu Z taką tęsknotą, wiesz... Że nie wróci. Czy ty tak nie miewasz kochanie? Niektóre chwile To jakby Się w ramę wpisały. Nie łączą się z czasem, Jedynie z obrazem, Nie tworzą zmiany liniowej. Przyczynę wrażenia Ja znam w neutrinach Co prędsze od światła ho, ho... Ten ktoś, tuż przed nami Zna sprawy i wciska je w ramy, To kto to, to kto to, to kto? To kto to, to kto to, to kto? Tasuję życie jak talię kart, Albo przechadzam po galerii art. x4 I właśnie mi rama Spadła ze ściany. I właśnie mi pękła konstrukcja. Ten dostęp, To choróbsko I ja w to wszystko wpisany Jak znak zapytania, Wykrzyknik. Bo to jest piosenka moich trzewi O przemijaniu i o jesieni. x4